Czym jest dla mnie grudzień?
Poza miesiącami wakacyjnymi (bo zdecydowanie jestem ciepłolubną osobą) grudzień to mój ulubiony czas do roku! Piosenki świąteczne, choinka, lampeczki, dekoracje, pakowanie prezentów, wręczanie prezentów, dostawanie prezentów (nie oszukujmy się, to ostatnie też jest przyjemne)! 😀 A na dodatek, jako wisienka na torcie – moje urodziny (27 grudnia!) i jeszcze jakby tej radości było mało… sylwestrowa impreza. Ja święta czuję całym sercem. Oczy mi się zawsze cieszą jak głupiej na widok świątecznych iluminacji i dekoracji, a pod choinką wypatruję w Wigilię prezentów jak małe dziecko! Na zdjęciu poniżej widoczny mój wczorajszy perfekcyjny wieczór świąteczny! Gorąca czekolada z piankami, pudełko pełne pierników i film świąteczny! 🙂
No właśnie, bo jak można nie lubić świąt?
Moje podejście jest tym najpopularniejszym. „Kocham święta” ciśnie się usta większości osób. Jak to zwykle w każdym obszarze bywa, znajdą się jednak również przeciwnicy. „Ojeezu, tylko nie piosenki świąteczne. Nie potrawy wigilijne. Nie te kiczowate dekoracje!” – obiło Wam się kiedyś o uszy coś takiego? Osobiście znam parę osób, które świąt Bożego Narodzenia po prostu NIE LUBIĄ.
„Jakie to dziwne”- myślisz, nie? – „Po co się tak sprzeciwiać na siłę. Na pewno to nie jest prawda, świąt nie da się nie lubić.” Przyznam, że też kiedyś miałam do tej sprawy takie podejście. Ostatnio złapała mnie jednak pewna refleksja – ważne jest, aby pamiętać, że to jak postrzegamy świąteczny klimat to kwestia mocno subiektywna. Pogląd jak pogląd, gust jak gust. Nie zakładajmy, że nasz jest jedyny właściwy. Nasze opinie kształtują przeróżne aspekty: religijne, kulturowe, związane z rodzinną tradycją, relacjami z innymi czy naszym dzieciństwem. Pamiętajmy, że zwykle takie poglądy GDZIEŚ mają swoje źródło i za pewne nawet gdy poznamy jego istotę to i tak nie będziemy w stanie przeżywać tych emocji, wspomnień, czy doświadczeń tak intensywnie jak osoba, której faktycznie one dotyczą.
Najważniejsza więc zasada to: zanim ocenisz, porozmawiaj. Dowiedz się jaki właściwie jest powód do takiej postawy i postaraj się zrozumieć. A powody mogą być różne…
Tradycja rodzinna, a właściwie jej brak…
Bardzo często brak entuzjazmu na okres świąteczny wiąże się po prostu z faktem, że nie był on nigdy szczególnie celebrowany w rodzinie. Musimy pamiętać, że nie w każdym domu rodzinne spotkanie w święta, bliskość i zacieśnianie więzi to priorytet. Bywają tacy, dla których nie ma to większego znaczenia, a Wigilia to dzień wolny od pracy i nic więcej. Niektórzy spędzają ten czas za granicą robiąc sobie z tego po prostu dodatkowe wakacje. Są też tacy, którzy chcąc podporządkować się ogólnoprzyjętej tradycji deklarują, że święta są dla nich ważne, ale w rzeczywistości nie dbają o wartości w tym okresie najważniejsze, takie jak spędzenie czasu z rodziną. Inni uważają za zbędne stawiać w mieszkaniu choinkę, czy za kiczowate wieszać łańcuchy i lampki. I co najważniejsze – w każdej z tych rodzin może dorastać dziecko, które od małego wykształca sobie pewne schematy i na przyszłość samo wyznaje wartości i poglądy analogiczne do tego czego doświadczyło w domu rodzinnym. Miłość do świąt to nie jest coś z czym się rodzimy. To jest coś czego się uczymy dorastając i bądźmy świadomi, że niektórzy po prostu nie mieli wystarczających warunków by coś takiego w sobie wykształcić.
Wigilijna kolacja pierwszym krokiem do rodzinnego sporu
Wielu osobom święta kojarzą się również z rodzinnymi sporami i kłótniami. Rzadko kiedy spotykamy się z nasza rodziną w tak licznym gronie i z jakiegoś powodu często kończy się to awanturą. Wujek rzuci jakiś żart, babcia przyjmie go bardzo personalnie, ojciec zbagatelizuje, siostra stanie w obronie babci i nagle wszyscy zaczynają na siebie krzyczeć… Scena jak z parodii lub dramatu, a niestety bardzo często ma miejsce w rzeczywistości. Tak, bo przecież to jest właśnie idealny moment na wylewanie wszystkich żalów z przeszłości, szczerość do bólu lub nagłą krytykę. I ten ogień pytań… „A dlaczego Ty teraz nigdzie nie pracujesz? A kiedy w końcu znajdziesz jakiegoś kawalera? Od kiedy Ty się tak malujesz? Co ta młodzież ma ostatnio w głowie, że takie krótkie sukienki na Wigilię się zakłada?”. Brzmi znajomo, nie? I teraz jak takiej babci delikatnie wyjaśnić, że nie masz ochoty na taką dyskusję? Że jest to dla Ciebie drażliwy temat i nie chcesz się denerwować przy stole Wigilijnym? Nawet jeżeli u Ciebie coś takiego w święta nie ma miejsca to weź pod uwagę, że w niektórych rodzinach podobne sytuacje to klasyka w Wigilię.
Bolesne wspomnienia
W niektórych rodzinach niestety na sporze się nie kończy… W Wigilię policja puka do drzwi częściej niż nam to się wydaje. Czasami kłótnie kończą się poważną agresją i rękoczynami. Często też dochodzi do nadużycia alkoholu… Ciężko aby osobie doświadczającej czegoś takiego rok w rok nagle Wigilia kojarzyła się jako okres magiczny, przyjemny lub nawet znośny. Jest to też ciężki czas dla rozbitych rodzin. Dzieci spędzają Wigilię albo tylko z jednym rodzicem, albo są zmuszone do jeżdżenia od domu do domu, częste pełne wyrzutów sumienia, że taka wizyta to zdrada w stosunku do drugiego rodzica. Dorastając w takiej rodzinie w każda kolejną Wigilię mogą powracać bolesne wspomnienia i nieprzyjemne myśli.
Wcale nie tak wesoło dla singli
Święta to też niezwykle smutny okres dla osób samotnych… Gdzieś tam z tyłu głowy wiele z nas kojarzy święta jako okres szczególnej bliskości i miłości z najbliższymi. Cieszą nas najbardziej gdy możemy spędzać je z tymi, których kochamy. Nie jest łatwo więc radować się gdy jesteśmy świeżo po rozstaniu lub gdy spędzamy Wigilię bez drugiej połówki już kolejny rok pod rząd. I te pytania od rodziny… „Znalazłaś Ty już chłopaka? Kiedy przedstawisz nam dziewczynę? Mija kolejny rok a Ty dalej nikogo nie znalazłaś? A dlaczego dziś nie ma Tomka? A co się stało z Kasią?” – niezbyt to pomaga. Często osoby zadające takie pytania nie mają nawet pojęcia, że jesteśmy po rozstaniu lub, że tak głęboko aktualnie przeżywamy tę samotność. A taka sytuacja zmusza do rozdrapywania starych (lub świeżych) ran, tłumaczenia się, czy powracania do sytuacji i wspomnień, o których wolelibyśmy zapomnieć. Niektórzy są nawet zmuszeni spędzać święta samotnie. Inni natomiast wybierają się na obiad do rodziny, ale wieczorem i tak wracają do pustego mieszkania i wtedy zaczyna się gonitwa myśli, od której ciężko uciec.
Przytłoczenie
Święta to dla niektórych również okres przepychu. Zarówno przepychu materialnego, jak i tego związanego z dekoracjami, świątecznymi piosenkami na każdym kroku i kiczu. Chodzi jednak również o przepych, nazwijmy go, „socjalny”. Dla osób szczególnie reaktywnych, ceniących sobie na co dzień spokój, cisze i rutynę, taki przepych bodźców może być mocno przytłaczający. Gwar przy stole, członkowie rodziny ściskający i całujący bez granic, szminka babci na policzku, śpiewy wujka, który wypił ciut za dużo – nie jest to wymarzona sytuacja dla introwertyków, a co dopiero dla osób z różnymi fobiami społecznymi, a pamiętajmy, że przecież takich osób również jest mnóstwo.
No i to co większość lubi najbardziej, czyli dzielenie się opłatkiem!
Dzielenie się opłatkiem to jest ten element Wigilii, który ma wielu przeciwników. Wiele z nas uważa, że jest to po prostu sytuacja mocno niezręczna… Bo czego poza zdrowiem życzyć takiej babci? Co powiedzieć wujkowi, którego widuję raz na ruski rok? Jak manewrować pomiędzy wszystkimi życzeniami tak aby nie mówić każdemu tej samej formułki? Niektórzy mają do tego oczywiście naturalny talent i bez problemu są w stanie złożyć każdej osobie spontaniczne oryginalne życzenia, ale większość jednak ma z tym trudności. Z tego powodu wiele osób uważa, że takie życzenia są wymuszone i nieszczere. I ponownie – jest to koszmar dla tych, którzy na co dzień stronią od bliższych relacji i cenią sobie nietykalność fizyczną.
Masa wydatków
Chcąc czy nie chcąc, święta wiążą się również z ogromnymi wydatkami. Poczynając od choinki, dekoracji świątecznych i zakupów spożywczych po upominki dla każdego członka rodziny. Po pierwsze, nie wszyscy mogą sobie na takie wydatki pozwolić. Po drugie, nie wszyscy czują taką potrzebę i najgorsza na świecie sytuacją jest ta, w której kupujemy innym prezent, bo tak trzeba/bo wypada. Ja osobiście UWIELBIAM obdarowywać i uwielbiam też być obdarowywana – przyznaję! Jestem sobie jednak w stanie wyobrazić, że po zakupie takiego wymuszonego prezentu w niektórych zbiera się niesamowita frustracja i efekt końcowy jest fatalny, bo z takiego podarunku nie ma żadnej radości. Niektórych irytuje też fakt, że aby przygotować wszystkie potrawy wigilijne niezbędne są obfite i drogocenne zakupy spożywcze i co najgorsze – że dużo z tego jedzenia się później marnuje. Pamiętajmy jednak, że wystarczy mieć chęci się nim podzielić! Jest mnóstwo potrzebujących osób, które byłyby niesamowicie wdzięczne za taki prezent świąteczny w postaci jedzenia.
Przyjść, czy nie przyjść? Co z pandemią?
W tym roku wiele z nas spotka się też z nietypowym dylematem: pojawić się na święta czy nie? Spędzić we dwójkę czy odwiedzić rodzinę? Te święta będą dla nas bardzo ciężkie. Poczynając od wewnętrznych wątpliwości, po poczucie odpowiedzialności za bliskich i lęk przed chorobą, kończąc na możliwych sporach dotyczących różnic w poglądach i dąsów domowników kiedy zdecydujemy się nie pojawić. Najważniejsze to pamiętać, że taki wybór to kwestia mocno indywidualna. Nie bierzmy odrzucenia zaproszenia personalnie do siebie. Starajmy się okazać sobie nawzajem masę zrozumienia i nie dokładać negatywnych emocji w tak, wystarczająco już, trudnym okresie.
To co robić jak ktoś nie lubi świąt? Jak rozmawiać z taką osobą?
Najważniejsze – nie zmuszać. Jeżeli naprawdę w Wigilię ma ochotę posiedzieć sam/sama, niech siedzi. Jeżeli nie chce kupować prezentów, niech nie kupuje. Jeżeli chce przyjść z opóźnieniem tak, aby ominąć dzielenie się opłatkiem, niech tak zrobi.
To co możemy jednak zrobić to przede wszystkim – rozmawiać. Nikomu jeszcze nie zaszkodziło zapoznanie się z nową perspektywą, dlaczego by więc nie wysłuchać pełnej listy argumentów takiej osoby? Być może wyrośnie z tego ciekawa dyskusja. Być może nawet uda nam się sprawić, że przeciwnik świąt spojrzy na nie w innym świetle, gdy opowiemy jak to wygląda w naszym świecie. A być może taka osoba po prostu POTRZEBUJE takiej rozmowy. Osoby, które deklarują, że nie są fanami okresu świątecznego statystycznie częściej bywają introwertykami, co oznacza, że rzadko kiedy rozmawiają z innymi o swoich uczuciach. Za pewne zakładają, że taka rozmowa nie jest im potrzebna, ale wgląd w siebie od czasu do czasu naprawdę nie zaszkodzi, a może czasami niesamowicie pomóc.
Starajmy się więc subtelnie pokazać, że święta niekoniecznie muszą wiązać się z kłótniami, sztywną atmosferą, czy przepychem. Pokażmy naszą perspektywę! Dzielmy się opiniami, stopniowo zachęcajmy do nowych doświadczeń i świątecznych aktywności, ale gdy ktoś ostro stawia granice i stanowczo odmawia, jakkolwiek ciężkie by to dla nas nie było, starajmy się to uszanować.
A jak jest z Wami? Też kochacie święta tak jak ja? Czy z jakiś powodów nie kojarzą Wam się pozytywnie? A może znacie takie osoby? Dajcie koniecznie znać w komentarzach! 🙂
2 komentarze
Lubię świąteczną atmosferę oraz święta i nie przeszkadza mi inna opinia na ten temat. Zgadzam się z Tobą w kwestii tradycji i naszego bliskiego otoczenia w dzieciństwie – to ono kształtuje nasze poglądy na wiele kwestii, w tym również na temat znaczenia świąt w naszym życiu
Patrycja, dokładnie! Ciesze się, że tak świadomie o tym piszesz. Myślę, że jest to bardzo ważny, a często pomijany, temat.